Rybnik-Budapeszt

Naszym pierwszym celem jest Budapeszt. Wcześnie rano podjeżdżamy autobusem do Żor (1,20zł), skąd chcemy dorwać stopa w kierunku Cieszyna i Rep.Czeskiej. Początki bywają niemrawe, ale po ok. 20 minutach na stacji benzynowej zjawia się auto na wrocławskich numerach. To nasza szansa. Krótkie negocjacje kończą się sukcesem i możemy jechać 120km do słowackiej Żyliny z menadżerem rynku kolejowego udającym się na Słowację by dobić targu na lokomotywach. Dowiadujemy się trochę o sytuacji gejów w Belgii (kuzyn naszego szofera jest liderem belgijskiego ruchu LGTB). Dwie granice przekraczamy w iście schengenskim stylu i po dwóch godzinach meldujemy się pod Tesco w centrum Żyliny. W rzeczonym Tesco zaopatrujemy się w mapę Słowacji i decydujemy się kontynuować stopa w kierunku na Rużomberk (Ružomberok; alternatywna trasa autostradą przez Bratysławę i Györ tylko wydłużyłaby dystans do pokonania). Nową miejscówkę znajdujemy tuż za skrzyżowaniem. Z plecaka wyciągamy istotny element wyposażenia – narodową flagę, na którą już po kilku chwilach zatrzymuje się przedstawiciel handlowy firmy meblarskiej z Wejherowa, który jedzie do Preszowa, więc możemy się z nim zabrać do nam potrzebnego Rużomberka (80km). Styl jazdy iście hip-hopowy, drogę pokonujemy w trochę ponad godzinę. Oby tak dalej. W Rużomberku krzyżuje się droga z Rep.Czeskiej na wschodnią Słowację z drogą Kraków–Budapeszt, to nasza duża szansa. Tuż przy skrzyżowaniu owych tras zaczynamy stopowanie w kierunku na Budapeszt (doskonała miejscówka; samo centrum miasta). Trwało to może 3-4 minuty, nim zatrzymało się auto na holenderskich blachach, a w nim dwaj kolesie, mówiący, że jadą do samego Budapesztu i możemy wskakiwać. No to mamy dziś dużego farta. Kolesie nigdy jeszcze nie byli na Węgrzech i chcą nadrobić owe braki. 225km jazdy, trianonska granica na rzece Ipel i jesteśmy u Bratanków. W centrum Budapesztu (most Arpada) meldujemy się o 15.45. Wynik lepszy od najśmielszych przypuszczeń.

Komentarze (0)