Geoblog.pl    pawelsobik    Podróże    Bukowiniada 2008 (z relacją)    Nowy Sołoniec
Zwiń mapę
2008
02
maj

Nowy Sołoniec

 
Rumunia
Rumunia, Soloneţ
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1043 km
 
Jedziemy malowniczymi górami, widoki zapierają dech. O palpitacje serca przysparza nas też kolega taksówkarz, który zarzucił do swojego małego dvd playera jakąś amerykańską komedię i swoją uwagę dzielił pomiędzy Nicole Kidman a szosę tak, że mieliśmy wątpliwości czy dojedziemy cali (co kilkadziesiąt metrów na krętych poboczach stał jakiś mały krzyż). Co ciekawe gość po pokonaniu każdego wzniesienia, wyłączał silnik, by stoczyć się z górki, bo każda kropla paliwa cenna. Jedziemy Via Alexander, której patron, były polski prezydent, ugrzązł onegdaj jadąc ku Polakom, więc w imię współpracy polsko-rumuńskiej postanowił sfinansować porządną drogę (upamiętnia to wiekopomne wydarzenie tablica w N.Sołońcu)
Nowy Sołoniec. Na ławce przed Domem Polskim spotykamy Polaków z Warszawy, którzy mówią, że tutaj za nocleg biorą 5 euro. Dla nas to dużo, ale zgodnie z ich sugestią, idziemy w wioskę szukać noclegu „u ludzi”. Z wykonanych działalności operacyjnych, wynika, że może nam pomóc pan Andrzej. Istotnie, mógł nam pomóc. Chętnie zaoferował czysty pokój i łazienkę z ciepłą wodą, ale cena, którą zaproponował była dla nas nie do przyjęcia. Pukając dalej od drzwi do drzwi, poruszyliśmy serca jednej dobrej kobiety, która zdecydowała się nas przyjąć na nocleg. Dostaliśmy do dyspozycji cały pokój, wychodek na dworze i wiadro zimnej wody. Nam więcej trzeba nie było. To był długi dzień.
Rano budzi nas wnuk naszej dobrodziejki zapraszający na śniadanie. Pasza mówi, że tak dobrej herbaty jak po chłodnej nocy nie pił nigdy. Przesadza, ale coś w tym jest. Zbieramy się, chcemy podziękować naszej gospodyni, ale ta na żadne pieniądze się nie zgadza. Stanęło więc na dwóch polskich czekoladach, które uchowały się jeszcze w plecaku Griszy. Przed domem ustawiamy się do pamiątkowego zdjęcia, które do Rumunii wróci.
W Domu Polskim zostawiamy plecaki i idziemy wybadać możliwości wydostania się z Sołońca do Suczawy. Okazuje się, że o 13 z centrum wsi odjeżdża bus przez Kaczykę. Myśleliśmy chwilę, by przejść się pieszo do Kaczyki (kolejna z polskich wiosek) i tam owy bus złapać, ale decydujemy się jednak zostać w Sołońcu. Na podstawie dokonanych zakupów spożywamy śniadanie w ogródku któregoś z sklepów spożywczych. W jego trakcie przychodzą ku nam miejscowe urwisy, wyzywające nas do pogrania z nimi w piłkę na kraszonej łajnem ulicy. Meczu pomiędzy Macierzą a reprezentacją Bukowiny nie rozstrzygnięto. Gadamy z Mariusem (Marius, lat na oko 8-9, ma osobliwe hobby, chętnie kolekcjonuje monety, jeszcze zaś chętniej kolekcjonuje banknoty), przyglądamy się codziennemu życiu mieszkańców.
O rzeczonej 13 stawiamy się w umówionym miejscu nie ma jeszcze busa, przyjeżdża z lekkim poślizgiem. W 12 osób pakujemy się do środka, po drodze szofer zabiera kolejnych chętnych (do Suczawy dojeżdża całkiem spora, jak na możliwości wozu, gromadka). Specjalnie dla nas szofer dokłada drogi, by pokazać nam słynną kopalnię soli i kościół w Kaczyce. Pada, gdy po 1,5h (6rol) dojeżdżamy do Suczawy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 331 wpisów331 3 komentarze3 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
16.09.2012 - 30.09.2012
 
 
28.08.2008 - 16.09.2008
 
 
31.07.2008 - 14.08.2008