Na stacji Jure do pociągu dosiada się pani Franciszka Adamowicz, szefowa kowieńskiego oddziału Związku Polaków na Litwie, z której gościnności będziemy korzystać w ciągu najbliższych dni. Z powodu remontu tunelu kolejowego, nasz pociąg mija Kowno, do którego w normalnych warunkach dociera, zostawiając nas na stacji zastępczej – Palemonas (przedmieścia Kowna). Krótki spacer z dworca kolejowego na przystanek autobusowy i już po chwili jedziemy w stronę centrum. Jedna przesiadka, krótki spacer i meldujemy się w siedzibie Związku Polaków – naszej kwaterze głównej.
Sama kwatera zasługuje na szczegółowy opis. Pierwszy raz w życiu większości z nas przychodzi spać w bibliotece, której funkcje siedziba pełni. Możemy do woli korzystać z kuchni, problem sprawia tylko łazienka, ciut za mała (no i bez prysznica/wanny) jak na potrzeby dosyć licznej grupy. Lokujemy się, pożywiamy i wypytujemy panią Franciszkę o wszystko, co może nam się przydać.
Gdy przychodzi do finału Ligi Mistrzów, środowy wieczór absolutnie musi być poświęcony piłce nożnej. Zbieramy się z naszej biblioteki i ruszamy w stronę centrum szukać odpowiadającej nam knajpy. No i… szok. Kowno jest puste, nikogo na głównej alei miasta, nikogo na rynku. Błądzimy uliczkami w poszukiwaniu kibicowskich odgłosów, ale cisza jak z „Stepów Akermańskich”. Nikt nie woła. Paweł smsuje z litewskimi znajomymi i mamy wreszcie namiary na pewną miejscówkę. Trzeba nam biec. Docieramy na piąte piętro Jamm barasu, już grają. Paweł z Darkiem trzymają z Manchesterem, Jarek dla przeciwwagi wybiera Chelsea. Jak się skończyło, każdy widział. Zdrowo po pierwszej wracamy do naszej biblioteki.