Geoblog.pl    pawelsobik    Podróże    Bałkaniada 2008 (z relacją)    Sarajewo
Zwiń mapę
2008
10
sie

Sarajewo

 
Bośnia i Hercegowina
Bośnia i Hercegowina, Sarajevo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1482 km
 
Co mieliśmy w Mostarze widzieć, zobaczyliśmy, a że pora była dosyć wczesna, realnym się stał nocleg w Sarajewie. Idziemy stopować na wylotówkę, mijając dworce: autobusowy i kolejowy (coś tam w ofercie mieli, ale w nieproporcjonalnej drożyźnie). Pierwszy stop wiezie nas do miejscowości Konjec, znajdującej się w połowie drogi między Mostarem a Sarajewem. Trasę pokonaliśmy raz dwa z miejscowym piratem drogowym. Dobrze, że pokonaliśmy ją cali. Gość grzał tak szybko, że krajobrazy za oknem mieniły się raz dwa, a naprawdę było w czym oko uczepić (jechaliśmy doliną rzeki Nerwety). Kto by pomyślał, że tu może być aż tak. W owym Konjecu chwila czekania i tym razem stopa mamy bezpośredniego do Sarajewa. Znów godzina drogi, tym razem przegadana o europejskich aspiracjach Bośniaków i problemach wewnętrznych. Tamhle za kopcem je Sarajevo, tam dziś śpimy.
Z tym spaniem to taka łatwa sprawa nie była. Gość wysadza nas pod akademikami, mówiąc, że w wakacje to jest hostel. Nie jest. Do centrum musimy się dostać tramwajem, wg tego co się dowiedzieliśmy, spisany z neta adres znajduje się tuż przy ostatnim przystanku naszego tramwaju (przystanek ma nazywać się Baščaršija). Dobrze, jedźmy więc. Miasto z okien tramwaju zapowiada się interesująco. Jedziemy brzegiem rzeki Miljackiej czekając na rzeczony ostatni przystanek. Gdy po 40 minutach jazdy zaczynamy o niego wypytywać, okazało się… że przejechaliśmy go jakieś 15 minut temu. Paranoja. Końcowy przystanek pośrodku trasy? Widać to tutaj normalne. Zmieniamy więc linię i pół godziny w plecy meldujemy się na tej Baščaršiji. To ścisłe centrum miasta. Może 50 metrów od przystanku jest recepcja naszego campingu. Przestawiamy swoją sprawę, a gość w okienku zawyrokował, że będzie nas to kosztować 6 euro od głowy. Powiedział też, że camping jest 300 metrów dalej. Szykujemy się więc do wyjścia, gdy gość mówi, że lepiej poczekać na samochód. Po kija? Oj, lepiej, że czekaliśmy, bo z 300 metrów robi się półtora kilometra, a camping to trochę za dużo powiedziane, jak na ogródek za prywatnym domem z łazienką w piwnicy. Ale nie ma co wybrzydzać, jesteśmy w Sarajewie. Pierwszą rzeczą, którą robimy, to wskakujemy w długie gacie i sweter. Ten kraj nazywa się Bośnia i Hercegowina i o ile w Mostarze (Hercegowina) panował klimat śródziemnomorski, to tutaj, w Bośni klimat jest kontynentalny, co bez trudu odczuwamy po sobie.
Sarajewo nie jest może piękne, jest za to bardzo klimatyczne i bardzo kosmopolityczne. Po drodze z campingu do centrum odwiedzamy cmentarz muzułmański z grobem wojennego lidera Bośniaków – Aliji Izetbegovica. Rzędy białych kolumn pnących się ku górze na małym wzniesieniu i woda strumyku pomiędzy nimi. To robi wrażenie, zwłaszcza pod strażą nocy. Dalej rzeczona Baščaršija, coś jak turecki targ, o tej porze już nieczynny, jeszcze dwie katedry: katolicka i prawosławna i wielokulturowość miasta czuć jak na dłoni. Teraz czas na the very best miasta: spacer wzdłuż rzeki Miljackiej. Dochodzimy do słynnego mostu, przy którym swój żywot zakończył Franciszek Ferdynand i zaczęła się bitka, zwana I wojną. Trochę dalej miejski ratusz i spory meczet (cesarski z XVI wieku). To miasto jest naprawdę fajne. W nocy niemal nie zamarzliśmy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 21% świata (42 państwa)
Zasoby: 331 wpisów331 3 komentarze3 0 zdjęć0 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
16.09.2012 - 30.09.2012
 
 
28.08.2008 - 16.09.2008
 
 
31.07.2008 - 14.08.2008