W nocy okropnie lało, dobrze, że nie zostawiłem prania na dworze. Pielgrzymi mieli różne strategie dostosowania się do zmiany czasu, niektórzy niewzruszeni wstawali punkt 6:00, my w zgodzie z zegarem biologicznym, dostosowaliśmy się do rytmu dnia.
Wyszliśmy o 7:30, godzinę przed wschodem słońca. W Tui szlak źle oznakowany, na czuja daliśmy radę. Kilka razy w ciągu dnia w roli zajęcy ojca wystąpili Francuzi. Strasznie lało gdy szliśmy poligonem przemysłowym. Przed południem zatrzymujemy się na pit-stop w jakieś restauracji (porównanie na miejscu, bo na ekranach F1) przeczekać deszcz. Zobaczymy, gdzie skończy się dzień.
Dotarliśmy do Mos przemoknięci i trochę zziębnięci. To była trudna droga, chociaż po płaskim. Deszcz i wiatr, zaciśnięte zęby, bo trzeba do przodu. Po drodze spotkaliśmy kamienie z muszlą i dokładny (co do metra!) kilometraż do Santiago. Nie zauważyłem za to znaków X po drodze i rzadko widziałem niebieskie strzałki do Fatimy (później jedne i drugie się pojawiały, ale rzadko).
„Ci, którzy szybciej idą będą dla nas wolniejszych łaskawi i pójdą dalej do Redondeli” – powiedziałem kilka kilometrów przed Mos do starszego Brytyjczyka i rzeczywiście tak było. W albergue zatrzymali się tylko za słabi, za wolni lub zbyt późno wstający by iść jeszcze kolejnych 10km. Ojciec jest tu w wieku poniżej średniej, ja ją zaniżam najbardziej. Samo albergue malutkie (16 łóżek), ale wygodnie urządzone. Priorytet to wysuszyć rzeczy. Znów prześcieradło + poszewka, pierwsza hospitera (jednocześnie prowadzi sklep naprzeciw). Przyszło jeszcze po nas kilka osób do albergue, niektórzy zostali, inni wzięli taksówkę do pensjonatu w sąsiedniej wiosce.
O 20:00 poszliśmy na kolację do knajpki przy kościele. Całe rodziny zebrały się, by śledzić mecz Athletic Bilbao – Malaga (do przerwy 0-0, sympatii nieokazywano). Porcję podano sycącą: sałatwa, kawa, Gwiazda Galicji, smażone: frytki, jajko, bekon i szynka. Zestaw bardziej przypominający brytyjskie śniadanie. Biegiem w deszczu do albergue.
Nie wiem, czy nie należało zostać w Porrinio (17km za Tui), jutro przed nami 27km